piątek, 26 kwietnia 2013

1.

Mam wrażenie, że moje istnienie ograniczyło sie do zaspokajania potrzeb z podstawy piramidy Maslowa - spać, jeść, wydalać. Szczególnie dwa pierwsza, ostatnie z konieczności. Sytuacja jest tymbardziej przykra, że mam dwadzieścia lat, jestem zdrowa (przynajmniej w sensie fizycznym), pełnosprawna, studiująca, w całkiem dobrej sytuacji materialnej. Córka farciara, z mamą wariatką i twardo stąpającym po ziemi tatą, zakochaną w niej babcią i zapatrzoną siostrą. 60 kilogramów (boję się sprawdzić ile wynosi błąd pomiaru) i 172 centymetry pustki bezskutecznie zapełnianej cukrem.
Co jest? Nadal nie potrafię wyzbyć się myśli, że depresja to fanaberia. Z drugiej strony nie mam prawa osądzać czyjejś kondycji psychicznej, więc uściślam: ... moja depresja to fanaberia. Albo eufemistyczny 'synonim' lenistwa, który stawia mnie w nieco lepszym świetle: osoba w depresji wzbudza współczucie albo przynajmniej nie budzi zniecierpliwienia tak jak wiecznie narzekająca baba, któ o ra sama wymyśla sobie powody do zmarwień.
Właściwie to nie o zmartwienie chodzi raczej o nostalgię, pustkę, próżnię, obojętność, nihilizm. Jedyny działający generator emocji to kanapka z nutellą o północy - tak zakazana, że aż escytująca. Żenująca.
Brak mi dyscypliny i charakteru by szukać emocji w sporcie, brak cierpliwości by zanurkować w religię, nawet książki mnie momentami nużą, Boże, nawet filmy! Tylko jedzeniem jestem zawsze zainteresowana. I spaniem, o każdej porze. Spanie jest świetnie - niekaloryczne, chroniące przed światem. Doskonałe usprawiedliwienie dla choć tymczasowej nieuchwytności. "Spałam" - "Aha, rozumiem." Rewelacja.

Co to znaczy: wiesz, że do osiągnięcia szczęścia, a przynajmniej spokoju potrzebujesz X. To jest Twój cel. Jak to możliwe zatem, że brakuje Ci motywacji do działania i walki o niego? Czy własne życie i jego dobre przeżycie to niewystarczający motor do działania?
Przede cudowne 9 dni w podróży, mnóstwo nowych ludzi i nieoczekiwanych zdarzeń. Słowem - ekscytująca wyprawa, o któryj wypowiadam się w samych superlatywach, próbując tym samym przekonać siebie samą, że będzie fajnie. Ale, mówiąc szczerze, chętnie połknęlabym tabletkę nasenną, zakopała pod kordłą i obudziła po wszystkim. Jakim wszystkim - nie wiem.
Chciałabym, żeby nikt niczego ode mnie nie chciał, żebym mogła spać albo gnić sobie w swoim smutku i nicości we własnym pokoju. Jestem egoistycznym Werterem z funkcją autodestrukcji. Ale słaby frazes.

Spadam.